piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 9

Marc zaprosił mnie do siebie na wieczór...Nie wiem, czy powinnam się na to zgadzać...
Pójdę z Anto na zakupy i wszystko to sobie przemyślę.
Zeszłam na dół i udałam się do mojej przyjaciółki, która właśnie wkładała Thiago do łóżeczka.
- Anto, masz może ochotę na zakupy ?- zapytałam z nadzieją w głosie
- Hmm..No jasne, że mam ! - uśmiechnęła się- Ale...Leoś, zajmiesz się naszym synkiem?- zwróciła się do partnera siadając mu na kolanach- No proszę - dodała czule go całując
- Ehh...kobiety...zajmę się, w końcu to też mój syn- uśmiechnął się i przytulił swoją dziewczynę
- To świetnie ! - rzuciłam radośnie i pociągnęłam Anto do wyjścia
- Ej ! Chwila ! Jeszcze torebka i klucze od samochodu- powiedziała zatrzymując mnie
- Aaa no tak, zapomniałam
Anto szybko zabrała potrzebne rzeczy, dała buziaka dla Leo i poszłyśmy do samochodu.
Podróż do centrum handlowego była krótka.
Oglądałyśmy przeróżne rzeczy. Kupiłam sobie sporo bluzek i spodni oraz co zaskoczyło samą mnie- kilka sukienek.
Po zakupach udałyśmy się do małej kawiarni, żeby się czegoś napić i porozmawiać.
Siedziałyśmy tak w spokoju i piłyśmy swoje napoje, aż w końcu postanowiłam przerwać to milczenie.
- Anto, Marc dziś zaprosił mnie do siebie- powiedziałam nieśmiało
-Serio ?!- zdziwiła się- Uuuu ! Coś się szykuje- dodała puszczając do mnie oczko
- Przestań, nawet tak nie mów...ON MA PRZECIEŻ DZIEWCZYNĘ...
- Ale...Jeżeli się w tobie zakochał, to...
- Nie..- przerwałam jej- To tylko przyjaciel...dobry przyjaciel..
- Wiesz, Bartra to wspaniały chłopak
- Anto !
- No co ?!
- Już ci coś na ten temat powiedziałam - uśmiechnęłam się
- No dobra, dobra, ale przyznaj, że ci się podoba- lekko trąciła mnie w ramię
- Tobie powiedzieć coś z takich sytuacji. to od razu- przewróciłam oczami
- No rozumiem, tak się z tobą droczę agresorze...wiesz...ja to bym jeszcze zjadła jakieś ciastko- zmieniła temat
- Haha, dobra , ale tylko jedno! - śmiejąc się pogroziłam jej palcem
- Jej..ale z ciebie zły człowiek..- odparła udając obrażoną
Miałyśmy się już zbierać. W centrum spędziłyśmy ponad 2 godziny. Jednak coś mi się przypomniało
- Aaaa ! Boże Anto, ja nie mam żadnych normalnych butów na wieczór ! - krzyknęłam zdenerwowana
- Jak to nie masz ?!
- No nie..same trampki, korki i ogólnie wszystko co sportowe!
- Jeju...tak się stroisz, a przecież "to tylko przyjaciel"- odpowiedziała śmiejąc się
- No to co...to prawda tylko przyjaciel...Ale to nie znaczy, że jak idę do przyjaciela, to muszę wyglądać byle  jak...a poza tym przydadzą się na jakieś inne okazje..
- Dobra chodź marudo..wybierzemy coś ładnego

***

Do domu wróciłyśmy zmęczone. Marc kazał mi być na 20, więc została mi tylko godzina. W salonie Leo, Xavi i Puyol bawili się z Thiago. Przywitałyśmy się z nimi i nie chcąc przeszkadzać im w jak to nazwali ; " męskich rozmowach " , udałyśmy się rozpakować rzeczy.
" Co ja założę ? "- to pytanie teraz nie dawało mi spokoju
- Leoś ! - zawołałam
- Co jest ?- odezwał się głos z dołu
- Pomóż !
- Już idę..
Po chwili przyszedł, ale nie sam- Xavi i Carles również.
- Kurde...wołasz Leo, a przychodzą wszyscy..- skrzywiłam się
- No, bo myśleliśmy, że coś się stało- powiedział Hernandez
- A skoro nic, to idziemy na dół- dodał Puyol
- Nie ! Stójcie !- krzyknęłam - Mam spotkanie i muszę ładnie wyglądać- Leo i Puyol od razu zaczęli szukać odpowiednich ciuchów w mojej szafie, a Xavi usiadł na łóżku obok mnie
- To jakiś twój chłopak ?- zapytał
- Nie..
- Jak to chłopak, to chcę go poznać- powiedział stanowczo Leo
- No przecież mówię : Nie
- Mam ! Zobacz tą bluzkę w kolorze yyy...nie wiem jak to określić...mmm niech będzie : miętowy ?!- odezwał się Carles
- Ok może być- uśmiechnęłam się- ale mam iść w samej bluzce ?
- A co ci zaszkodzi - zaśmiał się Leo za co od razu skarciłam go wzrokiem - yyym...Weź te beżowe spodnie- dodał
- Ooo ! To ja ci znajdę jakieś fajne buty- zaproponował Xavi- Aaa ! Boże dziewczyno ! Po co ci przy 170 cm wzrostu 10 cm obcas !! Co ty z Pique chcesz chodzić ?!- krzyczał przerażony
- Cicho ! Fajne są! Weź mi podaj tamte czarne i nie gadaj !
- Dobra idź się ogarnij, my poczekamy na efekt
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż. Gotowe
- Już ! - powiedziałam
- Wow ! - powiedzieli jednocześnie razem z Anto, która właśnie weszła do pokoju
- Hah dzięki tylko, że- spojrzałam na zegar- kurde...już 15 po..jestem spóźniona..
- Trzymaj- Leo wyciągnął kluczyki z kieszeni
- Serio mogę ?! A co jak..- przerwał mi
- Cicho bądź ! - dał mi całusa w policzek - Jedź już !
- Ok, to do później - powiedziałam i pożegnałam się z każdym z nich buziakiem

***

- No nareszcie jesteś...- powiedział Marc
- Przepraszam...
- A Leo tu będzie czekał ?!- zdziwił się
- Haha nie to nie Leo, ja przyjechałam jego samochodem - nie mogłam pohamować śmiechu
- Aa- zamyślił się- nie przypominam sobie ciebie w samochodzie
- Nic nie tracisz- uśmiechnęłam się- to co będziemy robić ?
- Pokaże ci moje dzieło.
Przeszliśmy do innego pomieszczenia, w którym stał obraz.
- A oto i one- uśmiechnął się- co o nim myślisz ?
- Yym...yyy tak...
- Co tak ?!
- Yyy to znaczy masz talent...śliczne 
- Dobra kłamczuchu, znam cię i dobrze wiem, że ci się nie podoba - zaczął się śmiać
- Nie prawda ! Podoba mi się !
- Tak ?! To powieś je sobie nad łóżkiem - zrobił zadziorną minę
- Dobra - zdziwiło go to
- Skoro tak...to...podpiszę ci je- puścił mi oczko 
Po chwili zaproponował oglądanie filmu :
- Horror ?- zapytał
- Nie, nie lubię
- Hmm komedia romantyczna ?
- Nigdy ! :D
- No to jakaś normalna komedia ?!...jak ty marudzisz...
- A może mecz ?
- No bez przesady...miał być film- oburzył się
- No dobra...to : komedia

Ani przez chwilę film nas nie interesował. Znaleźliśmy sobie inne zajęcia.
Jako rewanż za oblanie mnie oranżadą, popisałam mu markerem koszulkę, którą miał na sobie.
Przez to rozpętała się wojna na poduszki..
- Ała ! No co ty chcesz ?! Teraz jest ładniejsza !Wcześniej miała za mało wzorów ! - mówiłam przez śmiech
- Nie ! To była moja ulubiona wredny człowieku ! - wtedy niechcący potknęłam się i upadłam na kanapę...Marc postanowił wykorzystać tę okazję i obsypał mnie piórami
- Ooo nie ! Tego to ci nie wybaczę...one się teraz do mnie przykleiły- powiedziałam smutno, a on ze śmiechu spadł z kanapy- Teraz to cię dobije ! Hmm..albo nie...zostawię sobie tę przyjemność na później, jak będę mniej zmęczona.
Położyłam się obok już spokojnego Bartry na mięciutkim dywanie. Jednak to by było zbyt piękne, gdyby było prawdziwe...Nawet chwili spokoju mi nie da..Wziął jedno z piór i delikatnie dotykał nim mojej twarzy
- Haha ! Przestań ! Proszę mam łaskotki ! - mówiłam próbując zabrać mu " narzędzie zbrodni " - Nie to nie ! - i już chciałam się odwrócić na bok, gdy on znalazł się nade mną i coraz bardziej się zbliżał- Marc...przestań...
- Dlaczego ?!
- To bez sensu - usiadłam - pomyśl sobie co by było, gdyby twoja dziewczyna się dowiedziała...nie warto...później będziemy tego żałować
- Czasem lepiej żałować tego co się zrobiło, niż tego co nie zrobiliśmy
- No właśnie nie...jakoś ja tak nie uważam...wiesz co będę się już zbierać
- W takim razie jutro przywiozę ci moje dzieło - znowu zaczęliśmy się śmiać
- Idę, może u Leo już nie ma gości 
- Zawsze są - pokazał mi język 
- Nie prawda 
- A o co zakład, że teraz też są?!
- O nic, po prostu będziesz miał satysfakcję, cicho zadzwonię do nich.
  • Halo ? Leoś są jeszcze jacyś goście ?
  • No są nawet jest ich trochę więcej..
  • Kto jest ?
  • No Xavi, Puyol, Thiago i Alba przyszedł i grzecznie czeka na ciebie
  • Zaraz będę...
- Nie lubię cię ! Zgadłeś...za kare jutro będziesz ze mną się męczył i grał w piłkę- pokazałam język
- To nie kara to przyjemność - puścił oczko 
- Haha spadaj !
- Do jutra - przytulił mnie na pożegnanie

***
Wchodząc do domu miałam nadzieję, że nikt nie zauważy tego jak wyglądam. Otworzyłam drzwi i szybko pobiegłam na schody...niestety nie udało się..
- Matko co ci się stało ?!- krzyknął Alcantara, który właśnie wychodził z kuchni
- Kurde An zniszczyłaś całą kreację- oburzył się Carles
- To gdzie byłaś i co się stało ?! zapytał Leo
- Mała bitwa z Bartrą...Ups...- wygadałam się
Gdy tylko Jordi to usłyszał z nerwów ścisnął rękę tak mocno, że szklanka, którą trzymał pękła...Szkło wbiło mu się w rękę, a Anto prawie zemdlała, gdy zobaczyła krew.
- Daj to pomogę ci...- powiedziałam 
- Sam sobie pomogę...- odepchnął mnie i poszedł do kuchni na co reszta patrzyła na mnie zdziwiona
- O co tobie chodzi ?!- weszłam za nim
- O nic wiesz !!
- Nie rozumiem z czym ty masz problem...
- Z tobą....i to największy ! - podniósł głos - robisz to wszystko, żebym był zazdrosny !?- krzyczał ze łzami w oczach
- Że co ?!
- Jeżeli chodzi ci o to, to proszę bardzo udało ci się ! - powiedział i wyszedł na taras..
Spojrzałam tylko na moich przyjaciół, którzy tak jak ja nie wiedzieli o co chodzi, rozpłakałam się i pobiegłam do pokoju...


_________________________________________________________________________________

I jest 9 :D Dziękuję za ponad 1000 wejść, i dziękuję wszystkim, którzy komentują.
Mam nadzieję, że pod tym postem również pojawi się sporo komentarzy :)
Ten rozdział według mnie nie jest udany, cierpię teraz na brak weny, ale zostawiam go Wam do oceny :* Miłego czytania ! :*

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 8

Wyszłam na taras i zobaczyłam siedzącego tam Jordiego. Od razu się cofnęłam, ale Anto popchnęła mnie do przodu.
- To wy porozmawiajcie teraz, a my pogadamy jutro- powiedziała uśmiechnięta i wyszła
Staliśmy tak przez chwilę i patrzyliśmy na siebie nie wiedząc co sobie powiedzieć...
-An...
-Jordi...( powiedzieliśmy w tym samym czasie ) 
- No to mów..- powiedziałam i spuściłam wzrok, ale on podszedł, chwycił moją twarz w dłonie tak, żebym patrzyła w jego oczy
- Bo...ja chcę, żeby wszystko było tak jak dawniej....chcę, żebyśmy ze sobą rozmawiali, spotykali się...przyjaźnili
- Jordi, ale to nie takie proste...- powiedziałam smutno zdejmując jego ręce z mojej twarzy i odwracając się do niego tyłem
- Ale...czy to ma jakiś sens ?! Kłócić się i nie rozmawiać ze sobą ?!- mówił dalej z powrotem obracając mnie do siebie
- No tak...masz rację...ale mimo wszystko...
- Anuś...ja wiem ile przez tą jedną sytuację wycierpiałaś...ale nie tylko ty...mi też nie było łatwo...zerwałaś z nami wszystkimi kontakt..nawet nie dałaś mi szansy, żebym mógł ci to wyjaśnić ...może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej...
- Ale Jordi...
- Ana...ja cię proszę tylko o jedną szanse..jedną jedyną....obiecuję, że cię nie zranię...wiem, że na razie nie mogę liczyć na nic więcej, ale chcę być twoim przyjacielem skoro nie mogę być kimś więcej..- mówiąc to cały czas patrzył mi w oczy a ja poczułam jak do moich napływają łzy- Ana...proszę...
- Dobrze...- powiedziałam i zaczęłam płakać. Jordi od razu mocno mnie przytulił co odwzajemniłam.
- Dziękuję...- powiedział i pocałował mnie w czoło 
Niestety wszyscy w środku przypatrywali się naszej rozmowie...jutro pewnie będą coś gadać..
Bardzo długo siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy o wszystkim co nas przez ten rok spotkało. Alba cały czas podkreślał jak bardzo mu mnie brakowało. Teraz się cieszę, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy.
Impreza urodzinowa już się kończyła. Słońce zaczynało świecić coraz mocniej, a my wszyscy leżeliśmy zmęczeni w salonie. Około 10 wszyscy zaczęli się zbierać.
Kilka dziewczyn zostało, żeby nam pomóc posprzątać.
- Dzięki dziewczyny, jesteście wspaniałe- powiedziała Anto
- Oj przestań to nic takiego- odpowiedziała Is
- Może chcecie coś do picia ?- zaproponowałam 
- Nie coś ty będziemy się już zbierać - powiedziała Patricia
Pożegnałyśmy się z dziewczynami i od razu udałam się na sofę, gdzie właśnie leżał Leo i patrzył na swojego synka, który właśnie słodko spał na swoim tacie.
- Ale wy jesteście słodcy - powiedziałam 
- No wiem, bo to my - odparł uśmiechnięty
W tym momencie weszła Anto z zimnymi napojami.
- Dzięki - uśmiechnęłam się- Thiago jest do ciebie bardzo podobny- powiedziałam do Leo
- Ej ! - oburzyła się Anto - do mnie też jest podobny 
- No tak do ciebie też, ale do mnie bardziej - droczył się Leo
- Dobra spokój - powiedział z uśmiechem - idę na górę się ogarnąć
Wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam na łóżko. Po chwili otrzymałam SMS-a od Marca





czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 7

U Dinho jestem już około miesiąca. Świetnie się razem dogadujemy, codziennie razem ćwiczymy, wygłupiamy itp. Przy nim zapomniałam o wszystkich problemach.
Leżałam na łóżku, zmęczona po treningu i myślałam co kupić i wysłać dla Leo na urodziny, które będą niedługo.
- Dinho co kupić na prezent dla Leo ?!- mówiłam schodząc po schodach
- Hmmm- zamyślił się- w sumie to nie wiem, ale jak rozmawiam z Leo to ciągle pyta o ciebie, więc może po prostu tam pojedź- uśmiechnął się
- Wolałabym tu zostać...
- Ana, ale to twój przyjaciel i jego ważny dzień-usiadł przy mnie obejmując mnie ramieniem- na pewno by chciał, żebyś z nim wtedy była
- Ale samo to, że tam pojadę to nie prezent...
- Jak to nie ?!- lekko się oburzył- Leo na 100 % wolałby ciebie niż jakiś prezent ! Ja ci to mówię...dobrze go znam
- Dobra to w takim razie na prezent dostanie moje zdjęcie z nim - uśmiechnęłam się, dałam mu buziaka w policzek i pobiegłam wybierać najlepsze zdjęcie.

***
Od razu po treningu pobiegłam do pokoju spakować to co potrzebne. W sumie to w Hiszpanii mam wszystkie swoje rzeczy, ale już takie przyzwyczajenie.
- Zbieraj się szybko ! Zawiozę cię na lotnisko- mówił z dołu Dinho w momencie, gdy wychodziłam z łazienki
- No zaraz dopiero prysznic wzięłam! Muszę się ogarnąć...
- Daję ci pół godziny...
W pośpiechu robiłam makijaż i fryzurę, które i tak przez podróż się zniszczą, ale zawsze wszystko można poprawić. Postanowiłam, że poświęcę się dla Leośka i założę sukienkę - do czego zawsze mnie namawia, ale ja nie lubię ani spódnic, ani sukienek - strasznie się w nich męczę, jak dla mnie są niewygodne.
- No ile jeszcze ?!- usłyszałam głos Dinho z salonu, na co od razu wzięłam torbę i zbiegłam na dół.
- Już - uśmiechnęłam się 
- No, no nie wiem czy teraz mogę cię samą puścić - pokazał mi język 
- Nic się nie bój poradzę sobie - dźgnęłam go w żebra
Pożegnaliśmy się na lotnisku...Niestety nie mógł ze mną lecieć, musiał coś załatwić, ale powiedział, że przyleci później i wrócimy razem.

***
Stałam przed domem Leo i słyszałam przeróżne odgłosy z salonu. Nie ma co ostra impreza.
Nacisnęłam dzwonek do drzwi i momentalnie hałas ucichł.
- Ej stary może to znowu twoi sąsiedzi, weź nie otwieraj- usłyszałam głos Marca na co od razu wybuchłam śmiechem
- Nie raczej nie. Słyszysz ktoś się śmieje- powiedział Pedro
- A może sobie dzieci jaja robią - odezwał się Dani
- Dobra cicho idę otworzyć - odezwał się Leo- Anto weź na chwilę Thiago ode mnie 
Po tych słowach drzwi się otworzyły i zobaczyłam gospodarza domu.
- Aaaaa ! Ana ! - krzyczał radośnie i zaczął mnie ściskać 
- Wszystkiego najlepszego ! - powiedziałam i wręczyłam mu ramkę z naszym zdjęciem, które było oczywiście pięknie zapakowane
- Dzięki - dał mi buziaka w policzek - nie musiałaś, wystarczy, że dziś tutaj jesteś - dodał i znów mocno mnie przytulił- No i masz na sobie sukienkę - pokazał mi język
- No Leo z kim tak długo gadasz ?- odezwał się Cesc
- Mamy gościa - odpowiedział radośnie i pociągnął mnie za sobą do salonu
- Ooo! Ana ! - zaczął Tello i podbiegł mnie przytulić, a za nim reszta 
Myślałam, że na urodzinach Leo będą wszyscy, ale na samym początku zabrakło Jordiego, który podobno gdzieś wyszedł, żeby odebrać telefon...Postanowiłam, że wyjdę chwilę na dwór. Oczywiście Anto wyszła za mną, żeby pogadać.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 6

- Cześć- powiedziałam, gdy stał obok swojego samochodu i czekał na mnie
- Heej - odparł, przytulił mnie i pojechaliśmy do jego domu
***
- Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju- uśmiechnął się i poszłam za nim - mam nadzieję, że ci się spodoba
- No jasne, jest śliczny - próbowałam się uśmiechać, ale mi nie wychodziło
- No dobra to mów co się stało - przytulił mnie, a ja opowiedziałam mu wszystko - wiesz możesz tu zostać jak długo chcesz - powiedział, przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło
- Dziękuję...
- Widzę, że nie masz ze sobą żadnych rzeczy, więc później pojedziemy ci coś kupić. A zadzwoń do Leo, na pewno się martwią
- Nie...nie teraz...może później...
***
Dom Leo
- Leo ona ma wyłączony telefon...może coś się stało no...- mówiła zdenerwowana Anto
- Dzwoniłem już chyba do wszystkich i nikt nic nie wie...a ta jej "koleżanka" też ma wyłączony..-odpowiedział- zaraz tu będzie Cesc i Jordi...
- Może ona znowu gdzieś uciekła i znowu będzie tak jak ostatnio...
- Nie, mam nadzieję, że nie...
- Mówiłam tej Karolinie, żeby przyjechała tu...- w tym czasie do domu wbiegł Cesc a za nim Jordi
- Cześć, wiecie już coś ? - zapytał Cesc
- Nie...- odpowiedzieli jednocześnie, po czym Leo przytulił swoją partnerkę
- Ej, zadzwoniłem do tej Karoliny...- powiedział Jordi- mówi, że ostatni raz widziała ją na lotnisku...
- No to świetnie...- powiedział wkurzony Cesc
- Znowu gdzieś wyjechała...- dodał Leo

***

Nawet nie zauważyłam, w którym momencie zasnęłam. Obudził mnie Dinho, który wołał mnie na kolacje.
- Oo widzę, że cię obudziłem ...przepraszam - powiedział podając mi talerz z jedzeniem
- Nie, nic się nie stało, nie przepraszaj...
- Ok, to smacznego - uśmiechnął się
- Dzięki...
- Zjedz i pojedziemy ci kupić parę rzeczy
- Nie - spuściłam wzrok
- Ej będziesz tak siedzieć i nigdzie nie wychodzić ?!
- Może...
- Weź nawet tak nie mów...jedz i zbieraj się
Mimo moich protestów przełożył mnie sobie przez plecy i wsadził do samochodu.
- No widzisz i po co to było ?!- pokazał mi język - przecież ci mówiłem, że i tak pojedziesz.
Głównie to on coś wybierał dla mnie...ja tylko stałam obok i patrzyłam jak stara się poprawić mi humor
- No to chyba już wszystko - szczerze się uśmiechnął- teraz wszystkie rzeczy masz tu
- Dzięki, nie musiałeś- przytuliłam go
- Wiesz co masz ochotę na coś słodkiego ?
- Nie
- I tak zjesz ! - powiedział i pociągnął mnie za sobą do małej knajpki
***
Wróciliśmy do domu. Dinho zaniósł zakupy dla mnie do pokoju i poszedł oglądać jakiś mecz. Wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam do łóżka.
- Hej nie śpisz jeszcze ?- zapytał
- Nie, nie mogę zasnąć...
- Bo wiesz dzwoni Anto...
- Co ?! Mówiłeś jej coś ?!- zapytałam zdziwiona
- Nie, sama się domyśliła..
- Eh no ok..


^^^^^

Hej wszystkim :) Nie wiem czy jest sens dalej pisać tego bloga :/ strasznie mało osób go czyta i komentuje, więc niedługo go zakończę..:(

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 5

Mieszkanie Leo i Anto po tej imprezie już nie było takie ładne. Wszyscy świetnie się bawiliśmy do rana. Wstałam koło 12, zeszłam na dól i zrobiłam sobie kawę. Oparłam się o blat popijając mój napój i zobaczyłam sprzątającą Anto.
- Hej, poczekaj zaraz ci pomogę- powiedziałam uśmiechnięta
- Ooo hej już wstałaś - odparła zadowolona - nie, nie trzeba chłopcy, jak wychodzili to trochę ogarnęli, więc już mało mi zostało
- Oj tam, a gdzie Leo ?!
- Pojechał sobie do Gerarda
- Już ja mu dam jak wróci
- Oj tam, też mi wcześniej pomagał- powiedziała- to co, dziś przyjeżdża ta twoja koleżanka, jak jej tam: Karolina, tak?
- Że co ?!- zaczęłam się krztusić kawą- dlaczego ja nic o tym nie wiem ?!- powiedziałam lekko zdenerwowana
- Spokojnie, ona ci wszystko wytłumaczy- posmutniała- tak będzie lepiej, niż ja bym ci to miała powiedzieć- przytuliła mnie mocno
- Ale Anto ja nic z tego nie rozumiem...
- To się dowiesz, a teraz idź się ogarnąć- pokazała mi język
 Poszłam do siebie, wzięłam prysznic przebrałam się i zrobiłam makijaż. Byłam gotowa. Z powrotem zeszłam na dół i zobaczyłam, że Leo już jest.
- Hej - powiedziałam
- Hej właśnie na ciebie czekałem - oznajmił
- Na mnie ?! - zdziwiłam się - dlaczego ?!
- Dzwoniła twoja koleżanka...- powiedziała smutna Anto- już przyleciała, czeka na lotnisku
- To nie może przyjechać tutaj ?!
- Mówiła, że nie chce, a teraz chodź, zawiozę cię - powiedział i poszedł do samochodu a ja za nim
 
*** 
Czekała na mnie w małej knajpce. Leo od razu pojechał, powiedział, że musi coś załatwić. Zobaczyłam ją przez szybę i weszłam do środka.
- Hej kochana - przytuliłam ją, ale ona tylko siedziała i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem - co się stało ?! Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie ?!
- Ja...ja...ja muszę ci coś powiedzieć- spuściła wzrok
- No śmiało, jak potrzebujesz pomocy czy coś to po prostu mi to powiedz- uśmiechnęłam się
- Nie, to nie o to chodzi...
- No to powiedz, Anto mi nie chciała nic powiedzieć...
- No właśnie...przyjechałam tu, bo...bo...bo nie chciałam, żeby ona ci to powiedziała...chciałam, żebyś to usłyszała ode mnie....już dawno chciałam ci to powiedzieć, ale....- przerwała i spojrzała - bałam się....bałam się, że już więcej cię nie zobaczę...że stracę najlepszą przyjaciółkę..
- Heh...przestań...powiedz o co chodzi
- Pamiętasz tą dziewczynę, która otworzyła ci drzwi w domu Jordiego...
- Tak pamiętam i....i nie chcę o tym rozmawiać...
- Ale...ale wtedy to ....to byłam ja...
- Że co ?! To nie możliwe to nie mogłaś być ty ! - zaczęłam głośno krzyczeć
- Ale to byłam ja...gdy tylko zobaczyłam ciebie przed drzwiami zasłoniłam twarz...
- Nie...nie wierzę ci ! Kłamiesz !
- Nie kłamię ! Tym razem nie...Odkąd tylko poznałyśmy chłopaków, mówiłam ci jak bardzo on mi się podoba! Wtedy też poszłam do niego...chciałam, żeby coś z tego wyszło, ale nie udało mi się...ciągle to powtarzał jak bardzo mu się podobasz...
- Jak mogłaś...i po tym wszystkim pomagałaś mi się pozbierać i wyzywałaś tą dziewczynę od najgorszych...
- Musiałam cię jakoś pocieszyć...
- Jak mogłaś...jak mogłaś mi to zrobić - darłam się- myślałam, że jesteś moją przyjaciółką..nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała...nigdy ci tego nie wybaczę....- powiedziałam i wybiegłam zapłakana.
Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić...Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ronaldinho
  • Halo ?- odezwał się głos po drugiej stronie
  • Hej - mówiłam przez łzy - nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli dziś do ciebie przylecę
  • Oczywiście, że nie, ale stało się coś ? Ty płaczesz ?!
  • Opowiem ci wszystko na miejscu....przyjedź po mnie na lotnisko...- rozłączyłam się i poszłam kupić bilet

^^^^^^^
Jest już 5 :) jutro postaram się dodać następny. Mam nadzieję, że ten się Wam spodoba. Zachęcam do komentowania. Trzymajcie za mnie kciuki jutro mam mecz :D Miłego czytania ! :*

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 4

Sędzia zasygnalizował koniec czasu. Wygrałyśmy 3;1. Zaczęłyśmy świętować nasze zwycięstwo na stadionie. Rozejrzałam się po trybunach i zobaczyłam jak moi przyjaciele cieszą się z wygranej, no i oczywiście z mojego gola. Po odebraniu pucharu i ostatnich chwilach świętowania na boisku udałyśmy się do szatni. Ogarnęłam się i wyszłam, przed drzwiami zobaczyłam Leo i Anto, którzy czekali na mnie.
- Wspaniały mecz kochana ! - krzyczała szczęśliwa Anto
- No twój gol był nieziemski - dodał Messi
- Hahahaha, dzięki - powiedziałam radośnie ich przytuliłam
- An...nie chcemy, żebyś wyjeżdżała- zaczął Leo
- Ale to dopiero jutro- odparłam
- No tak, ale my chcemy, żebyś mieszkała w naszym domu, razem z nami.
- Nie chcemy cię znowu stracić- dodała Anto
- Oj przestańcie będziemy w kontakcie, a poza tym nie chcę się wam przeszkadzać..

- Weź tak nie mów, bo cię palne w głowę - powiedział Messi - no proszę zgódź się
- No, ale Leo - spojrzałam na piłkarza, który właśnie zabijał mnie wzrokiem- musisz być taki ?!...
- Tak muszę - pokazał mi język 
- No proszę- przytuliła mnie Anto
- No dobrze - para zaczęła mnie przytulać
- A teraz chodź szybko, ktoś czeka na ciebie przed stadionem 
- O mamo...już się boję...- po tych słowach zaczęli się ze mnie śmiać 
Wyszliśmy na dwór i zobaczyłam czekającego na coś Ronaldinho.
- No stary ile to można czekać na ciebie...- powiedział lekko wkurzony
- No sorry, musieliśmy coś załatwić, a to właśnie wspaniała Ana- Leo pociągnął mnie przed siebie, a ja poczułam jak robię się czerwona
-Cze..cze..cześć-wydukałam 
- Miło mi poznać- wyciągnął rękę w moją stronę
- Mnie również - lekko się uśmiechnęłam 
- To wy sobie porozmawiajcie, a my poczekamy w samochodzie- powiedziała Anto, po czym Leo objął ją w pasie i udali się w stronę auta
- Bardzo podobała mi się twoja gra w dzisiejszym meczu - zaczął
- Dziękuje - znowu poczułam jak moje policzki robią się czerwone
- Uważam, że stać cię na dużo więcej i jest w tobie ogromny potencjał, dlatego chciałbym cię trenować.- mnie aż zatkało z wrażenia, wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam usta
- YYY....że co ?!- pytałam nie dowierzając
- Chcę cię uczyć  grać, oczywiście jeżeli się zgodzisz.
- O matko no pewnie, że się zgodzę - zaczęłam krzyczeć i rzuciłam mu się na szyję na co on wybuchł śmiechem
- Ała no weź już bo mnie udusisz.
- No ok...ale...co do treningów to niby jak ty chcesz je zorganizować ?!
- Z tego co wiem to teraz będziesz mieszkać u Leo , więc będziesz przylatywać do mnie co tydzień i będziemy trenować.
- Super ! - znowu się na niego rzuciłam
- Dobra leć już- powiedział puszczając mi oczko- z tego co wiem to u Messiego teraz jest impreza z okazji waszego meczu i twoja drużyna i reszta Barcy czekają na ciebie- uśmiechnął się
- A ty na niej nie będziesz ?- zapytałam smutno 
- Nie, ja muszę już wracać
- No ok, rozumiem
- A więc do zobaczenia u mnie, cześć- przytulił mnie na pożegnanie i dał buziaka w policzek, po czym poszedł do swojego samochodu a ja do auta Leo 
- I jak zgodziłaś się- zapytali, gdy byliśmy już pod domem
- Nie...-odparłam udając obrażoną za co od razu dostałam Leo uderzył mnie lekko w plecy- Ała ! - zaczęłam się śmiać- No i za kare wam nie powiem - Leo zaczął mnie gonić, wziął mnie na ręce i zaczął mną kręcić- Aaaaa ! No dobra zgodziłam się no, ale proszę puść już- postawił mnie na ziemi 
- No to się cieszę- dodał i przytulił się do mnie, 
- Gratuluję kochana- Anto zrobiła to samo i dała mi buziaka w policzek no i oczywiście dla Leo, który zrobił obrażoną minę też dała całusa
- Kocham was- ścisnęłam ich mocniej 
- My ciebie też
- Ej no ! Wchodzicie czy nie ?! - w drzwiach pojawił się roześmiany Alexis wraz z moją kapitan
- No już - powiedziałam 
- Yyy An , może jednak powoli, nie chcę, żebyś padła na zawał- powiedział śmiejący się Leo
- Ale dlaczego ? - zdziwiłam się
- Bo od tej imprezy w środku pewnie jest niezły syf - powiedziała Anto i na samą myśl o tym bałaganie skrzywiła się
- Oj dobra, wchodzimy- pociągnęłam ich za sobą

^^^^^^^^^^
No i jest 4. Niezbyt mi się udał, ale sami oceńcie. Zachęcam do komentowania. Życzę Wam miłego czytania :*


środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 3 ( cz.2 )

- Dobra wchodzę...mam go gdzieś...- powiedziałam do siebie i zapukałam w drzwi. Po chwili zobaczyłam Danielle i Cesca.
- Ana kochanie, jesteś ! - krzyknęli i zaczęli mnie przytulać - Chodź szybko ! Zrobimy chłopakom niespodziankę !
- Ok ok chwila.- powiedziałam przechodząc przez próg.
- Ej, ej ! Uwaga ! Mam coś dla was - darł się Cesc i pociągnął mnie przed siebie
- Heeej ! - krzyknęłam radośnie
- Anaaaa ! - zaczęli krzyczeć i każdy z nich zaczął mnie przytulać. Teraz zrozumiałam jak bardzo mi ich brakowało...- Chodź siadaj z nami !
Wtedy go zobaczyłam siedział w rogu kanapy i gapił się na mnie...nie będę zwracać na niego uwagi...jak chce to niech patrzy...będę go ignorować...
- Dani, co ty taki smutny ? - zapytałam 
- Powiedzieli mi, że im się nie podobam- od razu zaczęłam się śmiać, a on udał oburzenie
- Oj jesteś ładny, jesteś- powiedział David klepiąc kolegę po ramieniu
- Tak ?! To dawaj buziaka - oparł przez śmiech i zaczął gonić Villę po salonie
- Aaaa !!! Nie, zostaw mnie ! Nigdy w życiu ! 
Wszyscy wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem .
Świetnie się z nimi bawiłam. Niestety jednak czas leciał szybko, a jutro mecz..
- Ja będę się już zbierać- powiedziałam z uśmiechem- dzięki za wspaniały wieczór- dałam dla Cesca buziaka w policzek- No ej, naprawdę muszę - dodałam widząc ich smutne miny
- No dobra pozwalam ci iść - powiedział Pedro przytulając mnie- jutro wszyscy będziemy za ciebie trzymać kciuki
- Dzięki, jesteście cudowni- puściłam oczko 
- Jak nie strzelisz gola, to masz przerąbane - dodał Gerard 
- Mhm już się boje - śmiejąc się udawałam przerażenie co raczej mi nie wyszło i zaczęli się ze mnie śmiać- dobra zwijam się
- Poczekaj, odwieziemy cię - powiedział Carles 
- Ja ją odwiozę - odezwał się Alba...
- Nie , dzięki poradzę sobie- rzuciłam oschle
- Chodź, pojedziesz ze mną, musimy pogadać- uratowała mnie Anto 
Całą drogę nic nie mówiła, dopiero gdy dojechałyśmy zaczęła.
- An, ja....ja...znam prawdę..dowiedziałam się wszystkiego...wiem jak było tamtego dnia...rozmawiałam z Jordim i tą dziewczyną...znalazłam ją...
- Anto...ja nie chcę tego słuchać...w tym momencie to nie jest ważne...teraz liczy się tylko mecz i moja drużyna- na same te słowa uśmiechnęłam się
- Ale An to ważne ty musisz poznać prawdę ! - podniosła głos
- Ale ja nie chcę i nie muszę...A...a na pewno nie teraz...
- Dobrze jak chcesz...porozmawiamy o tym kiedy indziej... jutro z Leo mamy dla ciebie niespodziankę
- O nieee- udałam oburzenie 
- Dobra leć, pogadamy jutro
- Dobra wszystko, tylko nie temat "Jordi"...
- To i tak cię nie ominie...
- Idę, pa- dałam jej buziaka w policzek
- Do jutra - usłyszałam za sobą, odwróciłam się i pomachałam
Gdy weszłam do pokoju Iza już spała. Robiłam wszystko, żeby jej nie obudzić. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Jednak znowu ten sam problem - nie mogę zasnąć...stres robi swoje...Więc zaczęłam myśleć o tych kilku dniach...cieszę się, że spotkałam Leo...gdyby nie to pewnie nadal była bym nie do zniesienia..
 ***
Wstałam rano strasznie nie wyspana. Iza już była gotowa.
- Poczekasz na mnie chwilę ?- zapytałam 
- No jasne, zbieraj się - pokazała mi język
Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy pobiegać. Czas znowu mijał zbyt szybko...Wróciłyśmy, wzięłyśmy rzeczy i pobiegłyśmy do autokaru.
***
Czekałyśmy w tunelu...Nigdy jeszcze nie bałam się tak przed meczem...Zaczęło się...wychodzimy na murawę...
No to mamy część 2 :) mam nadzieję, że się spodoba. Życzę miłego czytania, pozdrawiam :*

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 3 ( cz.1 )

- Ehhh...No więc to było przez Albę...
- Ale jak to przez niego ?! Co on ci zrobił ?!- pytała z niedowierzaniem
- Oszukał mnie...mówił, że jestem dla niego najważniejsza itd...w co oczywiście uwierzyłam...jednak, gdy przyjechałam do niego to...drzwi otworzyła mi jakaś półnaga dziewczyna..twarzy nie zobaczyłam...szybko się schowała...on oczywiście dzwonił i mówił, że to nie tak, wysyłał mnóstwo SMS-ów i dlatego jak wróciłam z Karoliną do Polski zmieniłam numer...- gdy to opowiadałam zaczęłam płakać
- Nie mogę uwierzyć w to co mówisz jestem w szoku- przytuliła mnie- nie płacz proszę cię, nie warto...
-To nie jest łatwe..to nadal bardzo boli i nigdy nie przestanie..nigdy tego nie zapomnę i nigdy mu tego nie wybaczę..
- Może jednak porozmawiajcie ze sobą, co?
- Nie, nie chcę...Ale proszę cię nie mów nic dla Leo i Cesca
- Dobrze nie powiem - uśmiechnęła się
- Anto no chodź już spać- do pokoju wszedł Leo, oczywiście zauważył, że płakałam...- a z tobą pogadam rano - pogroził palcem
- Nie Leoś nie skorzystam ! - uśmiechnęłam się do nich - Dobranoc ! - dorzuciłam, gdy wychodzili

***

Całą noc nie spałam...znowu powróciły wszystkie wspomnienia...Spojrzałam na zegarek, który stał obok łóżka i było po 8 rano...mój telefon jak zwykle się rozładował...Para jeszcze spała. Zostawiłam im kartkę w kuchni i udałam się z powrotem do hotelu.
Ku mojemu zdziwieniu jako pierwsza podbiegła do mnie Iza ( ?! )
- Gdzie ty byłaś !! - krzyczała - gdzie ty w ogóle masz telefon !! Przez ciebie spać nie mogłam ! Całą noc dzwoniłam ! - mocno mnie przytuliła
- Przepraszam, byłam u znajomych- odpowiedziałam zaskoczona - Wszystko ok ?!
- Nie nie jest ok ! Ja tu od zmysłów odchodziłam ! Nie wyobrażasz sobie jak mi ciebie brakowało ! I....i...przepraszam cię za wszystko...
- Ja ciebie też przepraszam...- mocno się przytuliłyśmy na co cała drużyna zareagowała oklaskami

Później był ciężki trening. Popołudniu poszłam z Izą na zakupy. Coraz bardziej się stresowałyśmy jutrzejszym meczem. Leo się obraził za to, że nie chcemy mu opowiedzieć o wczorajszym wieczorze, ale zaraz mu pewnie przejdzie. Dzisiejszy wieczór spędzam w domu Cesca. Zaprosił mnie do siebie na imprezę.
Reszta drużyny też ma być...
 ***

Stanęłam przed drzwiami wielkiego domu...Bałam się zapukać...Bałam się, że go tam zobaczę...

^^^^^^^^^^^
Dodaję dziś, bo nie będę mogła w piątek. Ten rozdział będzie dłuższy więc podzieliłam go na dwie części. Część 2 dodam jutro :) pozdrawiam :P miłego czytania !

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 2

- Yyy...Leo ?!
- Ana ?! Co ty tutaj robisz ?!
- No jak widzisz wstaje..
- Przecież wiesz, że nie o to pytam...Dlaczego przyjechałaś ?! I czemu nie dzwoniłaś ?!
- Przyjechałam tu z drużyną na mecz...a nie dzwoniłam, bo...- przerwał
- Zaraz, zaraz  jaka drużyna ?! To ty w coś grasz ?
- Aaa tam, dobra to nie jest ważne..
- Jak to nie ?! Przyjeżdżasz tu i o niczym nam nie mówisz ! Nie dzwoniłaś, nie pisałaś! Zupełnie NIC ! A MÓWIŁAŚ, ŻE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI ! TAK SIĘ NIE ROBI..- darł się na mnie, po czym się odwrócił i skierował do wyjścia
- Ej Leoś, czekaj ! Masz rację, przepraszam...nie powinnam tak robić...przepraszam...- poczułam jak do oczu zaczęły mi napływać łzy- przepraszam Leo...- dodałam jeszcze raz, po czym on mnie przytulił
- Ej no już ok, ej tylko nie płacz no, proszę cię- pocałował mnie w czoło- wiesz co, pojedziemy do mnie, Anto też się za tobą stęskniła, no i oczywiście poznasz mojego synka- wyszczerzył się
- No dobra - uśmiechnęłam się, otarłam łzy i ruszyłam za nim do samochodu.

Drogę do jego domu, spędziliśmy w milczeniu. Stanęłam przed drzwiami, ale bałam się je otworzyć
- No dalej wchodź ! - otworzył drzwi i śmiejąc się z mojej miny wepchnął mnie do środka.

Przeszłam przez korytarz i zobaczyłam Anto w salonie. Siedziała na kanapie i trzymała synka na rękach. Gdy tylko spojrzała w moją stronę nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Oddała synka dla Leo i podbiegła do mnie.
- Anaaaa !!!! - krzyczała w momencie, gdy rzuciła mi się na szyje- tak baaaardzo tęskniłam !!!
- Ja za tobą też...- i znowu poczułam napływ łez..
- Ej co jest ? Dlaczego nie dawałaś żadnego znaku życia ? - zapytała ciszej, tak żeby Leo nie słyszał
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać, opowiem ci to później.
- No ok, rozumiem. Czy ty wiesz co tu Cesc z Daniellą przeżywał jak się do ciebie dodzwonić nie mogli ?! Cesc po nocach nie spał...Najbardziej załamało go to, gdy zadzwonił i usłyszał " nie ma takiego numeru " !!
- Przepraszam, musiałam zmienić numer...- spuściłam wzrok- nie chciałam, żeby któreś z was miało ze mną jakikolwiek kontakt...
- Ok ! Porozmawiamy o tym wieczorem ! A teraz dzwoń do nich !
  • Halo Cesc ?
  • Ana ?! - zapytał zdziwiony
  • Tak .
  • Ale jak to ?! Gdzie jesteś ?
  • Teraz jestem u Leo.
  • Czekaj tam ! - krzyknął i szybko się rozłączył
  • Ale Cesc ! Ej..- mówiłam do telefonu nie wiedząc dlaczego się rozłączył.
- I jak ? - spytała Anto
- W porządku, ale się rozłączył - zrobiłam smutną minę
- Ooo to pewnie zaraz tu będzie razem z Dan - odparła radośnie i udała się do kuchni
 Nie myliła się. Fabs przyjechał po jakich 10 min. Wbiegł do domu i rzucił się na mnie i zaczął ściskać.
- Dlaczego się nie odzywałaś ?! Czy ty sobie wyobrażasz co ja przeżywałem!! Jak mogłaś nam zrobić coś takiego ! - krzyczał na mnie, był bardzo wkurzony nigdy go takiego nie widziałam, ale nie dziwię mu się.
- Przepraszam...- znowu chciałam płakać- opowiem wam kiedyś dlaczego się tak stało, ale proszę nie dziś...- Cesc jeszcze raz mocno mnie przytulił
- A gdzie Daniella ?- spytałam 
- W domu, została z Lią - uśmiechnął się- musisz jutro do nas przyjść
- Ok - mocno go przytuliłam
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy do późna.
- Dobra ja już muszę wracać do hotelu - oznajmiłam
- Nigdzie nie idziesz, do żadnego hotelu! - krzyknął Leo
- Ale muszę...
- Zostaniesz dziś u nasz - dodała Anto 
- To ja się zwijam- dodał Cesc, pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł
- Nie zostaje ! Nie chcę wam przeszkadzać..
- Masz zostać i koniec ! - powiedział Messi i zaprowadził mnie do pokoju- to dobranoc! - uśmiechnął się
Leżałam już w łóżku, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego tymczasowego pokoju
- Hej nie śpisz jeszcze ? 
- No nie - odparłam radośnie
- To dobrze, możemy pogadać ?
- No pewnie, że tak Anto
- A więc chcę wiedzieć co się wtedy stało, gdy tak szybko wróciłaś  do Polski i zerwałaś z nami kontakt..
- Ehh....Wtedy...

***

No i jest 2 :) mam nadzieję, że się spodoba :* następny będzie w piątek. Miłego czytania ! :*

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 1


  • Słucham ?!
  • Halo, Ana ?!
  • Nie..- odpowiedziałam ironicznie
  • Dobra i tak wiem, że to Ty..
  • No to dlaczego pytasz nasz "wspaniały trenerze"- powiedziałam oschle
  • Gdzie teraz jesteś ?!
  • Nie ważne, wystarczy, że ja wiem gdzie jestem...- burknęłam
  • Boże dziewczyno z Tobą nigdy nie można się dogadać...Czy Ty kiedyś w ogóle będziesz miła ?!
  • Kiedyś na pewno...
  • Dobra mniejsza z tym...Masz być na stadionie za 10 min. Aaa i nie ma, że nie..
  • Ale no po co?! Nie można tego przez telefon załatwić ?! Nie chce mi się..
  • No...yyy...nie !  Dawaj mi tu szybko !!!
  • Zaraz...- burknęłam wkurzona i rozłączyłam się
Przebrałam się szybko i udałam się tam, gdzie kazał - na stadion. Gdy już dotarłam wszyscy już byli i czekali na mnie.

- Co jest ? - rzuciłam na przywitanie
- Przyśpieszamy nasz wyjazd do Hiszpanii.- odpowiedziała mi nasza kapitan
- Yyyy...że co ?! Niby dlaczego ?!- już prawie krzyczałam
- Matko, jaka ty agresywna ! Spokojnie !- dodał trener
- Nie ! - burknęłam- Się pytam dlaczego ?!
- Bo nie da się zorganizować biletów akurat na ten dzień, więc polecimy wcześniej...Chyba nic Ci się przez to nie stanie księżniczko - powiedziała Iza, która jest u nas na bramce ( nigdy się nie lubiłyśmy ).
- Dobra, dobra moje drogie panie, spokojnie idźcie lepiej już myśleć co ze sobą zabierzecie, a nie się tu kłócicie. Lecimy w piątek za tydzień - powiedział radośnie- No zwijajcie się już !! Do zobaczenia !!

***

I za co to wszystko się pytam ?! - rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć - Nie dość, że za tą całą " drużynę " odwalam wszystko, to jeszcze dzień dłużej w Hiszpanii...- wyjęłam z szuflady słuchawki i włączyłam muzykę, po czym zasnęłam

***
Spakowałam się dzień przed wyjazdem. Przez tamten czas już się ogarnęłam i nie byłam już tak zła za ten wyjazd. To już dziś...Strasznie dłużyła mi się ta podróż..

***
W końcu dolecieliśmy... Od razu udaliśmy się do naszego hotelu i oczywiście na wejściu dowiedziałam się, że będę miała pokój z ?! No właśnie z Izą...Jestem w stanie znieść wszystko no, ale bez przesady...wszystko tylko NIE ONA...
Wkurzona pobiegłam do pokoju trenera. Weszłam i mocno trzasnęłam drzwiami, na skutek czego on spadł z krzesła, na którym  siedział przy biurku i coś wypełniał..

- Dlaczego akurat z nią ?! - krzyczałam
- Może przez to, że będziecie razem mieszkać w końcu się pogodzicie- powiedział jęcząc z bólu, gdy podnosił się z podłogi
- Nigdy w życiu!!!! Już wole spać na korytarzu...
- A proszę cię bardzo, skoro lubisz...
Gdy tylko to usłyszałam, wybiegłam z jego pokoju znów trzaskając drzwiami.
"Mam dość tych ludzi"- chodziłam po korytarzu w te i z powrotem w myślach wyzywając ich od najgorszych. Nagle moje przeklinanie ich przerwało mi "coś", a raczej "ktoś"..
- Auuu!!!- krzyknęłam upadając na podłogę
- Prze..- nie zdążył dokończyć
- Jak chodzisz idioto ! Co ty sobie myślisz co ?! - darłam się podnosząc się z podłogi. Wtedy spojrzałam na człowieka, który na mnie wpadł i zobaczyłam...

czwartek, 6 czerwca 2013

PROLOG






    Moją pasją jest piłka nożna. Każdą wolną chwilę spędzam na graniu. Ostatnio ja i moja drużyna wygrałyśmy Mistrzostwo Polski ( dzięki moim 2 golom ). W gruncie rzeczy powinnam się teraz z tego cieszyć, ale jakoś nie zbyt mi to pasuje. Przez tą wygraną, rozegramy mecz towarzyski z Hiszpankami...
   Wg. tego co się dowiedziałam, będzie on na Camp Nou i mają być piłkarze Barcy...
Ehhh poznałam ich rok temu na wakacjach, w sumie sama nie wiem jak do tego doszło, byłam w niezłym szoku... Oczywiście zaprzyjaźniliśmy się, ale do tej pory nie dałam im 'znaku życia'...Niestety w tamtym czasie poznałam też miłość mojego życia - Jordiego...czasem coś do siebie napiszemy, ale to nic znaczącego... - leżałam na łóżku i rozmyślałam tak o wszystkich wydarzeniach z mojego życia, gdy nagle z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu....


BOHATEROWIE






1. Ana Sanchez - polka z hiszpańskimi 'korzeniami'                                  
.
2. Jordi Alba  
 3. Ronaldinho

4. Karolina - koleżanka Any
 5. Leo i Antonella

6. Cesc i Daniella

7. Reszta zawodników Barcy