poniedziałek, 15 lipca 2013

Epilog

4 miesiące później....

Tak jak zamierzałam zostałam zawodniczką Barcy, jednak początki nie były łatwe.
Coraz więcej czasu spędzam z przyjaciółmi i Jordim. Można by pomyśleć, że będzie już tylko lepiej, jednak zawsze, gdy myśli się własnie w ten sposób dzieję się coś co całkiem zmienia nasze życie. Zmienia, ale w negatywny sposób.
__________

Wracałam zmęczona po treningu. W salonie zastałam Anto, która próbowała uśpić małego Thiago.
- Hej- powiedziałam cicho- Nie będę ci przeszkadzać pójdę nad basen
- Zjedz najpierw obiad - uśmiechnęła się- tam są Tello i Bartra
- Co oni tam robią ?!- cały mój plan odpoczynku legł w gruzach
- Nie wiem, ale wolałam cię uprzedzić, żebyś nie padła na zawał
- To idę zobaczyć co tam tworzą
- Hahaha robisz to na własne ryzyko

Szybko wyszłam za dom, gdzie znajdował się basen...myślałam, że padnę ze śmiechu...Oni nie mogą przebywać razem, zawsze wymyślą coś głupiego. Tym razem wzięło im się na wspólny taniec...o ile "tańcem" to można nazwać. Dziwne ruchy, powiązane z czymś co przypominało śpiew, były do piosenki "Vamos a la playa". Po chwili zauważyli, że się im przyglądam.
- Ooo ! An ! Chodź do nas ! - darł się Tello
- Baila ! Baila ! - dalej "śpiewał" Marc
- Nie, nie - powiedziałam przez śmiech - czemu akurat tu robicie taką "dziką imprezę"?!
- Mmm Tello no właśnie czemu akurat u Leo ?!
Po chwili i słyszałam trzask drzwi i ktoś mnie wołał
- Dobra głupki nieważne, idę ktoś mnie woła- odwróciłam się
- Ooo za te głupki masz przewalone !!- nie zdążyłam nawet zrobić kroku, bo wrzucili mnie do wody
- Dzięki - powiedziałam po wynurzeniu- to miłe z waszej strony...- szybko wyszłam z basenu i zaczęłam biec do drzwi, bo zaczęli mnie gonić
- No nareszcie ! Wołałem cię 10 min temu!- zaczął Leo- i co ty taka mokra ?!
- Pytaj tych dwóch debili...- palcem wskazałam na Tello i Bartrę, którzy właśnie robili niewinne minki
- Dobra mniejsza...mam dla ciebie niespodziankę związaną z jutrzejszym dniem- szeroko się uśmiechnął
- Jaką ?! I co jest jutro ?!
- Nie mów, że nie wiesz ?!- wytrzeszczył oczy - zaraz przyjdzie Alba to się dowiesz
- Jestem ! - wydarł się Jordi, który właśnie wbiegł do domu, przy okazji potknął się o nogę Marca i uderzył głową w szafkę- Ała...kurde...kto to tu postawił...jakim prawem to mnie atakuje...
- Uuuu, ale teraz będziesz kolorowy- powiedziałam śmiejąc się
- Ta śmieszne...ja się tu poświęcam i jeszcze takie coś na wejście- odparł smutno, a ja pomogłam mu wstać
- Czekajcie przyniosę lód- dodał Messi, po chwili wrócił i podał Albie woreczek z lodem- Kontynuując to co mówiłem...Ta no właśnie co ja mówiłem ?!
- Coś tam o lodzie...- odparł Cristian
- Super...a wcześniej ?!
- Jakaś tam niespodzianka dla mnie...i...czy ja się dowiem co jest jutro ?!Przecież jutro nie mam urodzin ani nic...- wszyscy spojrzeli na mnie jak na głupią- hahaha fakt jednak jutro mam urodziny - uderzyłam się ręką w czoło, jak ja mogłam zapomnieć o takim dniu
- Boże z kim ja żyje - powiedział Alba śmiejąc się, za co dostał ode mnie z łokcia w brzuch
- Dobra cicho ! Wszyscy rozejść się pakować ! Za godzinę widzimy się całą drużyną na lotnisku !
- Ale jak to ?! Przecież mamy treningi i mecze !?
- Spokojnie wszystko jest załatwione...
Po tym reszta udała się do swoich domów, a my do pokoi i zaczęliśmy się pakować.
Tak jak mówił Leo cała drużyna razem ze swoimi dziewczynami czekała na lotnisku...a ja dalej nie wiedziałam dokąd lecimy...pozostało mi tylko czekać...

****
Dolecieliśmy wieczorem. Gdy tylko wyszłam z samolotu nie mogłam uwierzyć w to, gdzie jestem..
- Ibiza ?!
- No, a co ty myślałaś, że będziemy świętować twoje urodziny w jakimś nudnym miejscu ?! - zdziwił się Leo
- No tak trochę...
- No wiesz co...zraniłaś mnie...
- Hahaha kocham cię Leo - dałam mu buziaka w policzek 
- O nie nie nie  ! - podszedł do nas Alba - ja się nie zgadzam ! To mnie kochasz ! 
- No tak ciebie

Udaliśmy się do hotelu, który był tylko dla nas. Jutro czeka mnie, jak to  określił Leoś "najlepsza noc w życiu"

****
Wcześnie się obudziłam. Jordi jeszcze spał, więc postanowiłam pójść na plaże  pobiegać.
Po jakiejś godzinie wróciłam do hotelu i od razu dopadły mnie dziewczyny.
- Gdzie byłaś ??- zapytała Shakira 
- Na plaży 
- Idziemy na zakupy ! Chodź !- pociągnęły mnie za sobą

Po kilku godzinach chodzenia po sklepach wróciłyśmy. Byłam strasznie zmęczona, a to jeszcze nie koniec...
Po godzinie 18 zaczęłam się szykować.
Wzięłam prysznic, ubrałam się w kupione dziś rzeczy i zrobiłam makijaż.
Wyszłam przed hotel, gdzie wszyscy już na mnie czekali i udaliśmy się do klubu.
***
Po godzinie 23 każdy był już lekko wstawiony. Jednak ja postanowiłam nie pić. Ogólnie wszyscy dobrze się bawili, jednak po jakimś czasie gdzieś z niknął mi Jordi. Myślałam, że w końcu przyjdzie, ale dalej go nie było. W końcu postanowiłam go poszukać.
- Widziałyście gdzieś Jordiego ?- zapytałam dziewczyn 
- Nie !- powiedziały równo - Może zapytaj chłopaków.- zaproponowała Anto
- Ej był tu Alba ?! 
- Nie, nie było go - odparł Leo, po chwili Xavi uderzył go w ramię i wskazał na coś palcem mina Messiego w tym momencie była bezcenna nie mogłam przestać się śmiać, Leo podszedł i mocno mnie przytulił
- Hahaha Leo, przes...- w tym momencie odwrócił mnie w stronę, gdzie Xavi mu coś pokazywał, a mnie zatkało tak jak go przed chwilą...
Nie myślałam, że w swoim życiu zobaczę jeszcze coś tak okropnego...do moich oczu napłynęły łzy, a ja sama czułam kłucie w sercu...ogromny ból nie do opisania...zobaczyłam tam własnie Jordiego, który całował się z jakąś obcą dziewczyną...
Jedyne czego w tym momencie chciałam to obudzić się z tego snu własnie obok Alby, który powie " spokojnie to tylko zły sen:" i mocno mnie przytuli...ale to nie był sen...chwila, w której wali się mój cały świat...wszystko co stworzyłam legło w gruzach...wystarczył jeden moment...
- Leo ja...ja muszę wyjść....- mówiłam przez łzy..wszyscy patrzyli na mnie w taki sposób, że czułam się jeszcze gorzej..
- Pójdę z tobą...
- Nie ! Zobaczymy się później u Ronaldinho...
- An...tylko nie rób głupstw...- mocno mnie przytulił
- Jasne...
***
Byłam już w samolocie...nie myślałam o niczym...nie wiedziałam co robię...nie byłam w stanie...zamknęłam oczy, chciałam zasnąć, jednak co chwila się budziłam...cały czas widziałam tylko ten jeden moment...
Napisałam do Dinho sms, że doleciałam...przechodziłam przez pasy...coś we mnie uderzyło...
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Zobaczyłam  nad sobą Dinho i Alexisa
- Gdzie ja jestem ?- powiedziałam 
- Doktorze! - Dinho szybko wybiegł z sali, a ja znowu straciłam przytomność


- Czy ona będzie mogła chodzić?
- Po długiej i ciężkiej rehabilitacji na pewno, ale nie ma co liczyć na jakieś cuda...ma złamaną nogę w kilku miejscach i jest mocno poobijana...

*** 
Po tygodniu wyszłam ze szpitala...wszyscy mnie tam odwiedzali...na jakiś czas będę mieszkać razem z Dinho...znowu się dla mnie poświęca...pomaga mi jak tylko może, ale nie tylko on jest jeszcze Sanchez, który też spędza ze mną mnóstwo czasu...

*** 
miesiąc później :

Może sprawiałam wrażenie osoby szczęśliwej, ale w środku bardzo cierpiałam...ten ból stawał się coraz większy, a bolało jeszcze bardziej, gdy nie mogłam zagrać w piłkę...los odebrał mi kolejną ważną w życiu rzecz...

Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Jordi związał się z tamtą dziewczyną i będzie miał z nią dziecko...to dobiło mnie jeszcze bardziej...nie mogłam wytrzymać tego, że to nie ja teraz z nim jestem, tylko ona, że to nie będzie nasze dziecko...
W końcu w moim sercu zagościł Alexis...jednak wiem, że nie pokocham go tak bardzo...
Po miesiącu przeprowadziliśmy się do Barcelony... 9 miesięcy później na świat przyszedł nasz syn - Sergi...
rehabilitacje pomogły i mogłam znowu grać, jednak nie chciałam, wszystko straciło sens. W środku mnie zbierał się coraz większy ból, cierpiałam coraz bardziej...bolało, gdy widziałam go szczęśliwego ze swoją żoną i córką...Alexis ciągle mi tłumaczył, że to nie warto, że teraz mam jego i naszego synka.
W końcu postanowiłam się pozbierać psychicznie i wszystko wracało od normy. Zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Na świat przyszło nasze córka- Ines.
I gdy wszystko miałoby się dobrze kończyć, znowu wszystko się zmieniło...
Było późno w nocy, gdy poczułam silny ból w klatce piersiowej...nie chciałam budzić Alexisa...po jakimś czasie zemdlałam, ale już się nie obudziłam...
*** 
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało...wszystko zaczęło się układać i nagle Ana umiera...nie byłem w stanie nic zrobić...wszystkim zajął się Leo...po pogrzebie każdy z naszych przyjaciół oferował mi swoją pomoc...jednak pierwsze co to zabrałem dzieci i polecieliśmy do mojej rodziny...

_________________________________________________________________________________

Tak, a więc to już koniec :( Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali ten blog. Zapraszam Was też na mój nowy http://busco-la-felicidad.blogspot.com/ pierwszy rozdział pojawi się za tydzień :) Pozdrawiam ! :**


poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 10

Zamknęłam drzwi, rzuciłam się na łóżko i płacząc mocno ściskałam poduszkę. "Co za idiota"- chodziło mi po głowie...Jak on mógł coś takiego mi powiedzieć...to nie tak miało być...Mam dość tego wszystkiego, chcę wrócić do Polski, do mojego domu, albo chociaż do Dinho...
W tym czasie mój telefon zaczął dzwonić- i to właśnie było Ronaldinho- ma wyczucie czasu


  • Hej mała, co tam ? Dlaczego nie dzwoniłaś ? 
  • Cześć..- powiedziałam smutno-Wybacz...tak jakoś wyszło...kiedy w końcu będziesz tu ze mną ?!...
  • Jutro mam samolot- oznajmił, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech- przyjedziesz po mnie na lotnisko no nie ?!
  • Nie, nie zasłużyłeś- zaczęłam się droczyć
  • No ej, ale jesteś wredna- odparł udając obrażonego- I tak cię kocham małpo ! 
  • Tak wiem...dziękuję...ja ciebie też...
  • To jak powiesz mi co się stało ?!
  • Nic się nie stało 
  • Ta powodzenia...mnie nie oszukasz...dobrze wiem, że stało się coś i to pewnie coś poważnego...wiesz...może nasza znajomość nie trwa długo, ale zdążyłem cię perfekcyjnie poznać...A więc kogo mam pobić ?- usłyszałam, że się śmieje
  • Nikogo, ale dziękuję. Muszę sobie sama poradzić. Za to poprawiłeś mi humor.
  • Mmm no skoro tak, to pogadamy jutro, ale tak szczerze...Rozumiemy się ?!
  • Tak jest...
  • To do zobaczenia. Trzymaj się.
  • Papa
Sama rozmowa z nim i wiadomość o tym, że już jutro będzie przy mnie poprawiła mi humor.
Odłożyłam telefon, przykryłam się kocem i wtuliłam w poduszkę.
***W SALONIE :
- No stary tym razem przesadziłeś ! - krzyknął Leo
- W ogóle to o co ci chodziło, bo nic z tego nie rozumiem ?! Czepiasz się o to, że spotkała się z kumplem ?!- powiedział Puyol
- To tylko spotkanie...nic złego nie zrobiła, nikogo tym nie zabiła, a ty za to po niej jedziesz...- dodał Alcantara
- Po prostu jetem zazdrosny...- powiedziałem
- No weź przestań- dołączyła Anto- idź ją przeproś...
- Nie będzie chciała z nim gadać...- odparł Xavi
- To nie ma sensu...
- Głupi jesteś ! Nie stój tak tylko idź- wydarł się Carles, po czym udałem się do jej pokoju
***
Już zasypiałam, gdy nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
- An...- zaczął
- Wyjdź stąd...nie chcę z tobą rozmawiać, ani na ciebie patrzeć...- powiedziałam oschle i skoncentrowałam się na widoku za oknem
- Ale An..- położył się obok mnie i oparł się na moim ramieniu
- Po prostu wyjdź...nie chcę cię widzieć...
- Rozumiem cię..wiem co teraz czujesz...
- Nie, nie wiesz idioto !! - odsunęłam się od niego
- Zrozum  mnie ...jestem o ciebie zazdrosny..
- To wcale cię nie usprawiedliwia...a ty mi coś obiecałeś...
- Wiem...przepraszam...Ale co ja mogę..czy to dziwne, że jestem zazdrosny o osobę, która jest dla mnie najważniejsza?!
- Nie ! Ale ty przesadziłeś...
- Boję się, że ktoś mi cię zabierze...
- Sam mnie tracisz takim zachowaniem...wychodzi na to, że nie mogę spotykać się z przyjaciółmi, bo taki Jordi wpada w furię...
- An przepraszam...
- Weź sobie te " przepraszam " i wyjdź...
- Dziewczyno ty nie rozumiesz ! JA CIĘ KOCHAM ! Czy ty tego nie widzisz ?! Myślałem, że ty też coś do mnie czujesz, ale chyba się myliłem..- spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź..
Zupełnie nie wiedziałam co mu powiedzieć...odwróciłam się i wyszłam na balkon...on dalej tam siedział i czekał aż wrócę.
Po chwili wróciłam do pokoju, ale tylko przez niego przeszłam i udałam się na dół.
- Leo wychodzę..- powiedziałam zakładając kurtkę
- Gdzie ?! - zdziwił się- O tej porze ?!
- Chyba cię coś boli..- dodał Thiago
- Tak właśnie, boli i muszę się przejść...- szybko opuściłam dom i ruszyłam przed siebie
<<<
- No chyba ją pogięło, a jak coś jej się stanie...- zaczął panikować Leo
- Gdzie jest An ?!- z góry zszedł Alba
- Poszła gdzieś- odparł Xavi
- Jak to poszła ?!
- Normalnie...
- Normalnie ?! Xavi to nie jest normalne...- włączył się Puyol i lekko uderzył kolegę w głowę
- Co ty jej nagadałeś ?!
- Całą prawdę...sorry idę jej poszukać...
***
Nie zwracałam uwagi na to, gdzie idę. Po prostu powoli szłam przed siebie. W pewnym momencie się przestraszyłam, bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie
- Ana stój ! - z ciemności wyłonił się ten głupek , ale szłam dalej nie zwracając na niego uwagi, ale i tak mnie do gonił- Ana wracaj do domu! - krzyknął
- Nie mamo teraz nie mogę..- powiedziałam ironicznie
- Śmieszne...przestań już...proszę- złapał moją rękę
- Puść mnie ! Zostaw mnie samą...- jednak tak naprawdę nie chciałam, żeby odszedł
- Dobrze wiesz, że nie zostawię cię samej i to jeszcze, gdy jest ciemno...Nie wiadomo co tu się może stać...ktoś cie może skrzywdzić...
- Jak na razie to ty mnie krzywdzisz...- powiedziałam to złośliwie, wiedziałam, że te słowa go zabolą. Spuścił wzrok, a ja poszłam dalej
- Wiesz co ?! Tak na prawdę wcale tak nie myślisz...
- Myślę właśnie tak...
- Mam dość twojego wrednego zachowania...Przegięłaś ! Nie musisz być aż tak wredna !
- Nie moja wina, że mnie wkurzasz !
- Ty mnie bardziej ! - krzyknął, przyciągnął mnie do siebie i pocałował
***NASTĘPNEGO DNIA

Z Jordim wyjaśniliśmy sobie wszystko. Bardzo długo czekałam na chwile, które będziemy spędzać razem. Na razie nie będzie ich wiele, ale zamierzam to zmienić. Chcę grać w Fc Barcelonie dziewczyn, przez to więcej czasu będę spędzała tu.
Było około 9, gdy się obudziłam. Słońce cudownie rozświetlało mój pokój.
Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się, zrobiłam makijaż i zeszłam na dół.
W salonie siedzieli : Leo, Anto, Cesc i Dann
- Hej wam ! - powiedziałam radośnie
- Jak się spało ?- spytała Dann
- Booooosko !
- Hmm chyba po raz pierwszy widzę cię od rana w dobrym humorze- zauważył Fabs
- Być może - puściłam oczko - Dobra wy sobie gadajcie, ja idę zrobić kawę.
- Ok
- Aaaaa ! Bym zapomniała. Leoś pożyczysz mi dziś swój samochód?!- zrobiłam słodką minkę
- Mmm może
- No proszę - zamrugałam oczkami
- A po co i co będę z tego miał ?
- Bo mi bardzo potrzebny. Będziesz miał taką satysfakcję, że pomogłeś przyjaciółce w potrzebie- pokazałam mu język
- A tak na serio ?!- włączył się Cesc
- A tak na serio, to za jakąś godzinę muszę jechać po Dinho na lotnisko- odparłam
- Aaa! No tak mówił mi, że przyjedzie- Messi uderzył się w czoło- To było tak od razu- uśmiechnął się- Proszę ! - wyjął kluczyki
- Dziękuję ! - dałam mu buziaka
- Ej no ! Ja się nie zgadzam ! Dlaczego on ciągle dostaje buziaki, a ja nie ! To niesprawiedliwe ! Czuję się zraniony...- powiedział oburzony Cesc, a my zaczęliśmy się śmiać
- Dobra ostatni raz- dałam mu całusa i wyszłam do kuchni
***
Wypiłam kawę, poszłam po samochód i pojechałam na lotnisko. Pozostało mi już tylko czekać.

_________________________________________________________________________________
Jest 10 :D miałam napisać jeszcze dwa rozdziały, ale jakoś zmieniłam zdanie i napisałam jeden dłuższy.
Następny będzie już EPILOG :)
Życzę miłego czytania ! :*

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 9

Marc zaprosił mnie do siebie na wieczór...Nie wiem, czy powinnam się na to zgadzać...
Pójdę z Anto na zakupy i wszystko to sobie przemyślę.
Zeszłam na dół i udałam się do mojej przyjaciółki, która właśnie wkładała Thiago do łóżeczka.
- Anto, masz może ochotę na zakupy ?- zapytałam z nadzieją w głosie
- Hmm..No jasne, że mam ! - uśmiechnęła się- Ale...Leoś, zajmiesz się naszym synkiem?- zwróciła się do partnera siadając mu na kolanach- No proszę - dodała czule go całując
- Ehh...kobiety...zajmę się, w końcu to też mój syn- uśmiechnął się i przytulił swoją dziewczynę
- To świetnie ! - rzuciłam radośnie i pociągnęłam Anto do wyjścia
- Ej ! Chwila ! Jeszcze torebka i klucze od samochodu- powiedziała zatrzymując mnie
- Aaa no tak, zapomniałam
Anto szybko zabrała potrzebne rzeczy, dała buziaka dla Leo i poszłyśmy do samochodu.
Podróż do centrum handlowego była krótka.
Oglądałyśmy przeróżne rzeczy. Kupiłam sobie sporo bluzek i spodni oraz co zaskoczyło samą mnie- kilka sukienek.
Po zakupach udałyśmy się do małej kawiarni, żeby się czegoś napić i porozmawiać.
Siedziałyśmy tak w spokoju i piłyśmy swoje napoje, aż w końcu postanowiłam przerwać to milczenie.
- Anto, Marc dziś zaprosił mnie do siebie- powiedziałam nieśmiało
-Serio ?!- zdziwiła się- Uuuu ! Coś się szykuje- dodała puszczając do mnie oczko
- Przestań, nawet tak nie mów...ON MA PRZECIEŻ DZIEWCZYNĘ...
- Ale...Jeżeli się w tobie zakochał, to...
- Nie..- przerwałam jej- To tylko przyjaciel...dobry przyjaciel..
- Wiesz, Bartra to wspaniały chłopak
- Anto !
- No co ?!
- Już ci coś na ten temat powiedziałam - uśmiechnęłam się
- No dobra, dobra, ale przyznaj, że ci się podoba- lekko trąciła mnie w ramię
- Tobie powiedzieć coś z takich sytuacji. to od razu- przewróciłam oczami
- No rozumiem, tak się z tobą droczę agresorze...wiesz...ja to bym jeszcze zjadła jakieś ciastko- zmieniła temat
- Haha, dobra , ale tylko jedno! - śmiejąc się pogroziłam jej palcem
- Jej..ale z ciebie zły człowiek..- odparła udając obrażoną
Miałyśmy się już zbierać. W centrum spędziłyśmy ponad 2 godziny. Jednak coś mi się przypomniało
- Aaaa ! Boże Anto, ja nie mam żadnych normalnych butów na wieczór ! - krzyknęłam zdenerwowana
- Jak to nie masz ?!
- No nie..same trampki, korki i ogólnie wszystko co sportowe!
- Jeju...tak się stroisz, a przecież "to tylko przyjaciel"- odpowiedziała śmiejąc się
- No to co...to prawda tylko przyjaciel...Ale to nie znaczy, że jak idę do przyjaciela, to muszę wyglądać byle  jak...a poza tym przydadzą się na jakieś inne okazje..
- Dobra chodź marudo..wybierzemy coś ładnego

***

Do domu wróciłyśmy zmęczone. Marc kazał mi być na 20, więc została mi tylko godzina. W salonie Leo, Xavi i Puyol bawili się z Thiago. Przywitałyśmy się z nimi i nie chcąc przeszkadzać im w jak to nazwali ; " męskich rozmowach " , udałyśmy się rozpakować rzeczy.
" Co ja założę ? "- to pytanie teraz nie dawało mi spokoju
- Leoś ! - zawołałam
- Co jest ?- odezwał się głos z dołu
- Pomóż !
- Już idę..
Po chwili przyszedł, ale nie sam- Xavi i Carles również.
- Kurde...wołasz Leo, a przychodzą wszyscy..- skrzywiłam się
- No, bo myśleliśmy, że coś się stało- powiedział Hernandez
- A skoro nic, to idziemy na dół- dodał Puyol
- Nie ! Stójcie !- krzyknęłam - Mam spotkanie i muszę ładnie wyglądać- Leo i Puyol od razu zaczęli szukać odpowiednich ciuchów w mojej szafie, a Xavi usiadł na łóżku obok mnie
- To jakiś twój chłopak ?- zapytał
- Nie..
- Jak to chłopak, to chcę go poznać- powiedział stanowczo Leo
- No przecież mówię : Nie
- Mam ! Zobacz tą bluzkę w kolorze yyy...nie wiem jak to określić...mmm niech będzie : miętowy ?!- odezwał się Carles
- Ok może być- uśmiechnęłam się- ale mam iść w samej bluzce ?
- A co ci zaszkodzi - zaśmiał się Leo za co od razu skarciłam go wzrokiem - yyym...Weź te beżowe spodnie- dodał
- Ooo ! To ja ci znajdę jakieś fajne buty- zaproponował Xavi- Aaa ! Boże dziewczyno ! Po co ci przy 170 cm wzrostu 10 cm obcas !! Co ty z Pique chcesz chodzić ?!- krzyczał przerażony
- Cicho ! Fajne są! Weź mi podaj tamte czarne i nie gadaj !
- Dobra idź się ogarnij, my poczekamy na efekt
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż. Gotowe
- Już ! - powiedziałam
- Wow ! - powiedzieli jednocześnie razem z Anto, która właśnie weszła do pokoju
- Hah dzięki tylko, że- spojrzałam na zegar- kurde...już 15 po..jestem spóźniona..
- Trzymaj- Leo wyciągnął kluczyki z kieszeni
- Serio mogę ?! A co jak..- przerwał mi
- Cicho bądź ! - dał mi całusa w policzek - Jedź już !
- Ok, to do później - powiedziałam i pożegnałam się z każdym z nich buziakiem

***

- No nareszcie jesteś...- powiedział Marc
- Przepraszam...
- A Leo tu będzie czekał ?!- zdziwił się
- Haha nie to nie Leo, ja przyjechałam jego samochodem - nie mogłam pohamować śmiechu
- Aa- zamyślił się- nie przypominam sobie ciebie w samochodzie
- Nic nie tracisz- uśmiechnęłam się- to co będziemy robić ?
- Pokaże ci moje dzieło.
Przeszliśmy do innego pomieszczenia, w którym stał obraz.
- A oto i one- uśmiechnął się- co o nim myślisz ?
- Yym...yyy tak...
- Co tak ?!
- Yyy to znaczy masz talent...śliczne 
- Dobra kłamczuchu, znam cię i dobrze wiem, że ci się nie podoba - zaczął się śmiać
- Nie prawda ! Podoba mi się !
- Tak ?! To powieś je sobie nad łóżkiem - zrobił zadziorną minę
- Dobra - zdziwiło go to
- Skoro tak...to...podpiszę ci je- puścił mi oczko 
Po chwili zaproponował oglądanie filmu :
- Horror ?- zapytał
- Nie, nie lubię
- Hmm komedia romantyczna ?
- Nigdy ! :D
- No to jakaś normalna komedia ?!...jak ty marudzisz...
- A może mecz ?
- No bez przesady...miał być film- oburzył się
- No dobra...to : komedia

Ani przez chwilę film nas nie interesował. Znaleźliśmy sobie inne zajęcia.
Jako rewanż za oblanie mnie oranżadą, popisałam mu markerem koszulkę, którą miał na sobie.
Przez to rozpętała się wojna na poduszki..
- Ała ! No co ty chcesz ?! Teraz jest ładniejsza !Wcześniej miała za mało wzorów ! - mówiłam przez śmiech
- Nie ! To była moja ulubiona wredny człowieku ! - wtedy niechcący potknęłam się i upadłam na kanapę...Marc postanowił wykorzystać tę okazję i obsypał mnie piórami
- Ooo nie ! Tego to ci nie wybaczę...one się teraz do mnie przykleiły- powiedziałam smutno, a on ze śmiechu spadł z kanapy- Teraz to cię dobije ! Hmm..albo nie...zostawię sobie tę przyjemność na później, jak będę mniej zmęczona.
Położyłam się obok już spokojnego Bartry na mięciutkim dywanie. Jednak to by było zbyt piękne, gdyby było prawdziwe...Nawet chwili spokoju mi nie da..Wziął jedno z piór i delikatnie dotykał nim mojej twarzy
- Haha ! Przestań ! Proszę mam łaskotki ! - mówiłam próbując zabrać mu " narzędzie zbrodni " - Nie to nie ! - i już chciałam się odwrócić na bok, gdy on znalazł się nade mną i coraz bardziej się zbliżał- Marc...przestań...
- Dlaczego ?!
- To bez sensu - usiadłam - pomyśl sobie co by było, gdyby twoja dziewczyna się dowiedziała...nie warto...później będziemy tego żałować
- Czasem lepiej żałować tego co się zrobiło, niż tego co nie zrobiliśmy
- No właśnie nie...jakoś ja tak nie uważam...wiesz co będę się już zbierać
- W takim razie jutro przywiozę ci moje dzieło - znowu zaczęliśmy się śmiać
- Idę, może u Leo już nie ma gości 
- Zawsze są - pokazał mi język 
- Nie prawda 
- A o co zakład, że teraz też są?!
- O nic, po prostu będziesz miał satysfakcję, cicho zadzwonię do nich.
  • Halo ? Leoś są jeszcze jacyś goście ?
  • No są nawet jest ich trochę więcej..
  • Kto jest ?
  • No Xavi, Puyol, Thiago i Alba przyszedł i grzecznie czeka na ciebie
  • Zaraz będę...
- Nie lubię cię ! Zgadłeś...za kare jutro będziesz ze mną się męczył i grał w piłkę- pokazałam język
- To nie kara to przyjemność - puścił oczko 
- Haha spadaj !
- Do jutra - przytulił mnie na pożegnanie

***
Wchodząc do domu miałam nadzieję, że nikt nie zauważy tego jak wyglądam. Otworzyłam drzwi i szybko pobiegłam na schody...niestety nie udało się..
- Matko co ci się stało ?!- krzyknął Alcantara, który właśnie wychodził z kuchni
- Kurde An zniszczyłaś całą kreację- oburzył się Carles
- To gdzie byłaś i co się stało ?! zapytał Leo
- Mała bitwa z Bartrą...Ups...- wygadałam się
Gdy tylko Jordi to usłyszał z nerwów ścisnął rękę tak mocno, że szklanka, którą trzymał pękła...Szkło wbiło mu się w rękę, a Anto prawie zemdlała, gdy zobaczyła krew.
- Daj to pomogę ci...- powiedziałam 
- Sam sobie pomogę...- odepchnął mnie i poszedł do kuchni na co reszta patrzyła na mnie zdziwiona
- O co tobie chodzi ?!- weszłam za nim
- O nic wiesz !!
- Nie rozumiem z czym ty masz problem...
- Z tobą....i to największy ! - podniósł głos - robisz to wszystko, żebym był zazdrosny !?- krzyczał ze łzami w oczach
- Że co ?!
- Jeżeli chodzi ci o to, to proszę bardzo udało ci się ! - powiedział i wyszedł na taras..
Spojrzałam tylko na moich przyjaciół, którzy tak jak ja nie wiedzieli o co chodzi, rozpłakałam się i pobiegłam do pokoju...


_________________________________________________________________________________

I jest 9 :D Dziękuję za ponad 1000 wejść, i dziękuję wszystkim, którzy komentują.
Mam nadzieję, że pod tym postem również pojawi się sporo komentarzy :)
Ten rozdział według mnie nie jest udany, cierpię teraz na brak weny, ale zostawiam go Wam do oceny :* Miłego czytania ! :*

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 8

Wyszłam na taras i zobaczyłam siedzącego tam Jordiego. Od razu się cofnęłam, ale Anto popchnęła mnie do przodu.
- To wy porozmawiajcie teraz, a my pogadamy jutro- powiedziała uśmiechnięta i wyszła
Staliśmy tak przez chwilę i patrzyliśmy na siebie nie wiedząc co sobie powiedzieć...
-An...
-Jordi...( powiedzieliśmy w tym samym czasie ) 
- No to mów..- powiedziałam i spuściłam wzrok, ale on podszedł, chwycił moją twarz w dłonie tak, żebym patrzyła w jego oczy
- Bo...ja chcę, żeby wszystko było tak jak dawniej....chcę, żebyśmy ze sobą rozmawiali, spotykali się...przyjaźnili
- Jordi, ale to nie takie proste...- powiedziałam smutno zdejmując jego ręce z mojej twarzy i odwracając się do niego tyłem
- Ale...czy to ma jakiś sens ?! Kłócić się i nie rozmawiać ze sobą ?!- mówił dalej z powrotem obracając mnie do siebie
- No tak...masz rację...ale mimo wszystko...
- Anuś...ja wiem ile przez tą jedną sytuację wycierpiałaś...ale nie tylko ty...mi też nie było łatwo...zerwałaś z nami wszystkimi kontakt..nawet nie dałaś mi szansy, żebym mógł ci to wyjaśnić ...może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej...
- Ale Jordi...
- Ana...ja cię proszę tylko o jedną szanse..jedną jedyną....obiecuję, że cię nie zranię...wiem, że na razie nie mogę liczyć na nic więcej, ale chcę być twoim przyjacielem skoro nie mogę być kimś więcej..- mówiąc to cały czas patrzył mi w oczy a ja poczułam jak do moich napływają łzy- Ana...proszę...
- Dobrze...- powiedziałam i zaczęłam płakać. Jordi od razu mocno mnie przytulił co odwzajemniłam.
- Dziękuję...- powiedział i pocałował mnie w czoło 
Niestety wszyscy w środku przypatrywali się naszej rozmowie...jutro pewnie będą coś gadać..
Bardzo długo siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy o wszystkim co nas przez ten rok spotkało. Alba cały czas podkreślał jak bardzo mu mnie brakowało. Teraz się cieszę, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy.
Impreza urodzinowa już się kończyła. Słońce zaczynało świecić coraz mocniej, a my wszyscy leżeliśmy zmęczeni w salonie. Około 10 wszyscy zaczęli się zbierać.
Kilka dziewczyn zostało, żeby nam pomóc posprzątać.
- Dzięki dziewczyny, jesteście wspaniałe- powiedziała Anto
- Oj przestań to nic takiego- odpowiedziała Is
- Może chcecie coś do picia ?- zaproponowałam 
- Nie coś ty będziemy się już zbierać - powiedziała Patricia
Pożegnałyśmy się z dziewczynami i od razu udałam się na sofę, gdzie właśnie leżał Leo i patrzył na swojego synka, który właśnie słodko spał na swoim tacie.
- Ale wy jesteście słodcy - powiedziałam 
- No wiem, bo to my - odparł uśmiechnięty
W tym momencie weszła Anto z zimnymi napojami.
- Dzięki - uśmiechnęłam się- Thiago jest do ciebie bardzo podobny- powiedziałam do Leo
- Ej ! - oburzyła się Anto - do mnie też jest podobny 
- No tak do ciebie też, ale do mnie bardziej - droczył się Leo
- Dobra spokój - powiedział z uśmiechem - idę na górę się ogarnąć
Wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam na łóżko. Po chwili otrzymałam SMS-a od Marca





czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 7

U Dinho jestem już około miesiąca. Świetnie się razem dogadujemy, codziennie razem ćwiczymy, wygłupiamy itp. Przy nim zapomniałam o wszystkich problemach.
Leżałam na łóżku, zmęczona po treningu i myślałam co kupić i wysłać dla Leo na urodziny, które będą niedługo.
- Dinho co kupić na prezent dla Leo ?!- mówiłam schodząc po schodach
- Hmmm- zamyślił się- w sumie to nie wiem, ale jak rozmawiam z Leo to ciągle pyta o ciebie, więc może po prostu tam pojedź- uśmiechnął się
- Wolałabym tu zostać...
- Ana, ale to twój przyjaciel i jego ważny dzień-usiadł przy mnie obejmując mnie ramieniem- na pewno by chciał, żebyś z nim wtedy była
- Ale samo to, że tam pojadę to nie prezent...
- Jak to nie ?!- lekko się oburzył- Leo na 100 % wolałby ciebie niż jakiś prezent ! Ja ci to mówię...dobrze go znam
- Dobra to w takim razie na prezent dostanie moje zdjęcie z nim - uśmiechnęłam się, dałam mu buziaka w policzek i pobiegłam wybierać najlepsze zdjęcie.

***
Od razu po treningu pobiegłam do pokoju spakować to co potrzebne. W sumie to w Hiszpanii mam wszystkie swoje rzeczy, ale już takie przyzwyczajenie.
- Zbieraj się szybko ! Zawiozę cię na lotnisko- mówił z dołu Dinho w momencie, gdy wychodziłam z łazienki
- No zaraz dopiero prysznic wzięłam! Muszę się ogarnąć...
- Daję ci pół godziny...
W pośpiechu robiłam makijaż i fryzurę, które i tak przez podróż się zniszczą, ale zawsze wszystko można poprawić. Postanowiłam, że poświęcę się dla Leośka i założę sukienkę - do czego zawsze mnie namawia, ale ja nie lubię ani spódnic, ani sukienek - strasznie się w nich męczę, jak dla mnie są niewygodne.
- No ile jeszcze ?!- usłyszałam głos Dinho z salonu, na co od razu wzięłam torbę i zbiegłam na dół.
- Już - uśmiechnęłam się 
- No, no nie wiem czy teraz mogę cię samą puścić - pokazał mi język 
- Nic się nie bój poradzę sobie - dźgnęłam go w żebra
Pożegnaliśmy się na lotnisku...Niestety nie mógł ze mną lecieć, musiał coś załatwić, ale powiedział, że przyleci później i wrócimy razem.

***
Stałam przed domem Leo i słyszałam przeróżne odgłosy z salonu. Nie ma co ostra impreza.
Nacisnęłam dzwonek do drzwi i momentalnie hałas ucichł.
- Ej stary może to znowu twoi sąsiedzi, weź nie otwieraj- usłyszałam głos Marca na co od razu wybuchłam śmiechem
- Nie raczej nie. Słyszysz ktoś się śmieje- powiedział Pedro
- A może sobie dzieci jaja robią - odezwał się Dani
- Dobra cicho idę otworzyć - odezwał się Leo- Anto weź na chwilę Thiago ode mnie 
Po tych słowach drzwi się otworzyły i zobaczyłam gospodarza domu.
- Aaaaa ! Ana ! - krzyczał radośnie i zaczął mnie ściskać 
- Wszystkiego najlepszego ! - powiedziałam i wręczyłam mu ramkę z naszym zdjęciem, które było oczywiście pięknie zapakowane
- Dzięki - dał mi buziaka w policzek - nie musiałaś, wystarczy, że dziś tutaj jesteś - dodał i znów mocno mnie przytulił- No i masz na sobie sukienkę - pokazał mi język
- No Leo z kim tak długo gadasz ?- odezwał się Cesc
- Mamy gościa - odpowiedział radośnie i pociągnął mnie za sobą do salonu
- Ooo! Ana ! - zaczął Tello i podbiegł mnie przytulić, a za nim reszta 
Myślałam, że na urodzinach Leo będą wszyscy, ale na samym początku zabrakło Jordiego, który podobno gdzieś wyszedł, żeby odebrać telefon...Postanowiłam, że wyjdę chwilę na dwór. Oczywiście Anto wyszła za mną, żeby pogadać.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 6

- Cześć- powiedziałam, gdy stał obok swojego samochodu i czekał na mnie
- Heej - odparł, przytulił mnie i pojechaliśmy do jego domu
***
- Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju- uśmiechnął się i poszłam za nim - mam nadzieję, że ci się spodoba
- No jasne, jest śliczny - próbowałam się uśmiechać, ale mi nie wychodziło
- No dobra to mów co się stało - przytulił mnie, a ja opowiedziałam mu wszystko - wiesz możesz tu zostać jak długo chcesz - powiedział, przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło
- Dziękuję...
- Widzę, że nie masz ze sobą żadnych rzeczy, więc później pojedziemy ci coś kupić. A zadzwoń do Leo, na pewno się martwią
- Nie...nie teraz...może później...
***
Dom Leo
- Leo ona ma wyłączony telefon...może coś się stało no...- mówiła zdenerwowana Anto
- Dzwoniłem już chyba do wszystkich i nikt nic nie wie...a ta jej "koleżanka" też ma wyłączony..-odpowiedział- zaraz tu będzie Cesc i Jordi...
- Może ona znowu gdzieś uciekła i znowu będzie tak jak ostatnio...
- Nie, mam nadzieję, że nie...
- Mówiłam tej Karolinie, żeby przyjechała tu...- w tym czasie do domu wbiegł Cesc a za nim Jordi
- Cześć, wiecie już coś ? - zapytał Cesc
- Nie...- odpowiedzieli jednocześnie, po czym Leo przytulił swoją partnerkę
- Ej, zadzwoniłem do tej Karoliny...- powiedział Jordi- mówi, że ostatni raz widziała ją na lotnisku...
- No to świetnie...- powiedział wkurzony Cesc
- Znowu gdzieś wyjechała...- dodał Leo

***

Nawet nie zauważyłam, w którym momencie zasnęłam. Obudził mnie Dinho, który wołał mnie na kolacje.
- Oo widzę, że cię obudziłem ...przepraszam - powiedział podając mi talerz z jedzeniem
- Nie, nic się nie stało, nie przepraszaj...
- Ok, to smacznego - uśmiechnął się
- Dzięki...
- Zjedz i pojedziemy ci kupić parę rzeczy
- Nie - spuściłam wzrok
- Ej będziesz tak siedzieć i nigdzie nie wychodzić ?!
- Może...
- Weź nawet tak nie mów...jedz i zbieraj się
Mimo moich protestów przełożył mnie sobie przez plecy i wsadził do samochodu.
- No widzisz i po co to było ?!- pokazał mi język - przecież ci mówiłem, że i tak pojedziesz.
Głównie to on coś wybierał dla mnie...ja tylko stałam obok i patrzyłam jak stara się poprawić mi humor
- No to chyba już wszystko - szczerze się uśmiechnął- teraz wszystkie rzeczy masz tu
- Dzięki, nie musiałeś- przytuliłam go
- Wiesz co masz ochotę na coś słodkiego ?
- Nie
- I tak zjesz ! - powiedział i pociągnął mnie za sobą do małej knajpki
***
Wróciliśmy do domu. Dinho zaniósł zakupy dla mnie do pokoju i poszedł oglądać jakiś mecz. Wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam do łóżka.
- Hej nie śpisz jeszcze ?- zapytał
- Nie, nie mogę zasnąć...
- Bo wiesz dzwoni Anto...
- Co ?! Mówiłeś jej coś ?!- zapytałam zdziwiona
- Nie, sama się domyśliła..
- Eh no ok..


^^^^^

Hej wszystkim :) Nie wiem czy jest sens dalej pisać tego bloga :/ strasznie mało osób go czyta i komentuje, więc niedługo go zakończę..:(

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 5

Mieszkanie Leo i Anto po tej imprezie już nie było takie ładne. Wszyscy świetnie się bawiliśmy do rana. Wstałam koło 12, zeszłam na dól i zrobiłam sobie kawę. Oparłam się o blat popijając mój napój i zobaczyłam sprzątającą Anto.
- Hej, poczekaj zaraz ci pomogę- powiedziałam uśmiechnięta
- Ooo hej już wstałaś - odparła zadowolona - nie, nie trzeba chłopcy, jak wychodzili to trochę ogarnęli, więc już mało mi zostało
- Oj tam, a gdzie Leo ?!
- Pojechał sobie do Gerarda
- Już ja mu dam jak wróci
- Oj tam, też mi wcześniej pomagał- powiedziała- to co, dziś przyjeżdża ta twoja koleżanka, jak jej tam: Karolina, tak?
- Że co ?!- zaczęłam się krztusić kawą- dlaczego ja nic o tym nie wiem ?!- powiedziałam lekko zdenerwowana
- Spokojnie, ona ci wszystko wytłumaczy- posmutniała- tak będzie lepiej, niż ja bym ci to miała powiedzieć- przytuliła mnie mocno
- Ale Anto ja nic z tego nie rozumiem...
- To się dowiesz, a teraz idź się ogarnąć- pokazała mi język
 Poszłam do siebie, wzięłam prysznic przebrałam się i zrobiłam makijaż. Byłam gotowa. Z powrotem zeszłam na dół i zobaczyłam, że Leo już jest.
- Hej - powiedziałam
- Hej właśnie na ciebie czekałem - oznajmił
- Na mnie ?! - zdziwiłam się - dlaczego ?!
- Dzwoniła twoja koleżanka...- powiedziała smutna Anto- już przyleciała, czeka na lotnisku
- To nie może przyjechać tutaj ?!
- Mówiła, że nie chce, a teraz chodź, zawiozę cię - powiedział i poszedł do samochodu a ja za nim
 
*** 
Czekała na mnie w małej knajpce. Leo od razu pojechał, powiedział, że musi coś załatwić. Zobaczyłam ją przez szybę i weszłam do środka.
- Hej kochana - przytuliłam ją, ale ona tylko siedziała i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem - co się stało ?! Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie ?!
- Ja...ja...ja muszę ci coś powiedzieć- spuściła wzrok
- No śmiało, jak potrzebujesz pomocy czy coś to po prostu mi to powiedz- uśmiechnęłam się
- Nie, to nie o to chodzi...
- No to powiedz, Anto mi nie chciała nic powiedzieć...
- No właśnie...przyjechałam tu, bo...bo...bo nie chciałam, żeby ona ci to powiedziała...chciałam, żebyś to usłyszała ode mnie....już dawno chciałam ci to powiedzieć, ale....- przerwała i spojrzała - bałam się....bałam się, że już więcej cię nie zobaczę...że stracę najlepszą przyjaciółkę..
- Heh...przestań...powiedz o co chodzi
- Pamiętasz tą dziewczynę, która otworzyła ci drzwi w domu Jordiego...
- Tak pamiętam i....i nie chcę o tym rozmawiać...
- Ale...ale wtedy to ....to byłam ja...
- Że co ?! To nie możliwe to nie mogłaś być ty ! - zaczęłam głośno krzyczeć
- Ale to byłam ja...gdy tylko zobaczyłam ciebie przed drzwiami zasłoniłam twarz...
- Nie...nie wierzę ci ! Kłamiesz !
- Nie kłamię ! Tym razem nie...Odkąd tylko poznałyśmy chłopaków, mówiłam ci jak bardzo on mi się podoba! Wtedy też poszłam do niego...chciałam, żeby coś z tego wyszło, ale nie udało mi się...ciągle to powtarzał jak bardzo mu się podobasz...
- Jak mogłaś...i po tym wszystkim pomagałaś mi się pozbierać i wyzywałaś tą dziewczynę od najgorszych...
- Musiałam cię jakoś pocieszyć...
- Jak mogłaś...jak mogłaś mi to zrobić - darłam się- myślałam, że jesteś moją przyjaciółką..nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała...nigdy ci tego nie wybaczę....- powiedziałam i wybiegłam zapłakana.
Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić...Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ronaldinho
  • Halo ?- odezwał się głos po drugiej stronie
  • Hej - mówiłam przez łzy - nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli dziś do ciebie przylecę
  • Oczywiście, że nie, ale stało się coś ? Ty płaczesz ?!
  • Opowiem ci wszystko na miejscu....przyjedź po mnie na lotnisko...- rozłączyłam się i poszłam kupić bilet

^^^^^^^
Jest już 5 :) jutro postaram się dodać następny. Mam nadzieję, że ten się Wam spodoba. Zachęcam do komentowania. Trzymajcie za mnie kciuki jutro mam mecz :D Miłego czytania ! :*